„Profesor Andrews w Warszawie" - obcy w świecie chaosu
Profesor Andrews to brytyjski psychiatra, który ma pecha znaleźć się w Warszawie akurat 13 grudnia 1981 roku - w dniu wprowadzenia stanu wojennego. Tokarczuk genialnie ukrywa przed nami moment jego przyjazdu, więc tak jak on, nie rozumiemy początkowo, co się dzieje.
Dla profesora ten dzień to zwyczajna niedziela, którą przespał do południa. Jedyne oznaki, że coś się dzieje, to niepokój przewodniczki i jakaś niezrozumiała rozmowa telefoniczna. Andrews nie mówi po polsku i ma o Polsce jedynie stereotypowe wyobrażenia (myśli nawet, że to kraj azjatycki!).
Kluczowy element to jego zawód - jako przedstawiciel nowej szkoły psychologii uważa rzeczywistość za projekcję umysłu. Dlatego wszystko, co widzi przez kolejne dni, wydaje mu się przejawem własnego szaleństwa. To genialne rozwiązanie literackie!
Pamiętaj: Tokarczuk pokazuje stan wojenny jako "istne szaleństwo połączone z dziwnym marazmem" - coś, co tylko osoba z zewnątrz może tak wyraźnie dostrzec.
Z tej obcej perspektywy stan wojenny to świat zbudowany z niezrozumiałych bodźców, zaburzonych przez jakąś ponurą siłę. Andrews, mimo wykształcenia, niczego nie pojmuje i zaczyna działać instynktownie - jak zwierzę w pułapce.
Symboliczna nazwa "Beatrycze" dla przewodniczki pokazuje, że profesor widzi w Polsce dantejski czyściec. Jedyne co go ratuje, to ludzka empatia dozorcy, który częstuje go bimbrem i odstawia do ambasady. Ten gest pokazuje, że stan wojenny zniszczył społeczne więzi, ale nie zdołał zabić ludzkiej dobroci.
Kontekst - „Rozdzióbią nas kruki, wrony"
Żeromski w swoim utworze również pokazuje konflikt z perspektywy zewnętrznego obserwatora - tym razem konia. Zwierzę nie rozumie przyczyn ludzkiej przemocy, widzi tylko strach i nienawiść wokół siebie.
Rżenie umierającego konia to krzyk niewinnej ofiary, który podkreśla bezsens ludzkiej przemocy. Ta perspektywą "z zewnątrz" pokazuje, jak irracjonalne potrafią być nasze działania, gdy patrzymy na nie oczami kogoś, kto nie zna kontekstu.