Głód i śmierć w getcie
W getcie warszawskim głód stał się codziennością, która definiowała wszystkie aspekty życia. Dzieci wyrywały przechodniom paczki z nadzieją znalezienia w nich chleba. W szpitalach spuchniętym z głodu dzieciom dawano jedynie jajko w proszku i pastylkę cebionu dziennie. Choroba głodowa, którą badał zespół z udziałem Teodozji Golibowskiej, miała trzy stopnie: utratę tłuszczu, stan gdy skóra pokrywała tylko kości oraz charłactwo głodowe - stan przedśmiertny z wagą spadającą do 30-40 kg.
Edelman opisuje różne rodzaje śmierci, z którymi spotykał się w getcie. Śmierć głodowa - nieestetyczna i powolna, śmierć przez uduszenie (jak w przypadku noworodków), śmierć estetyczna (symbolizowana przez Krahelską), śmierć samobójcza (jak matki oddającej córce swój "numerek życia"), oraz śmierć niestetyczna w płomieniach czy kanałach. Według Edelmana "godną śmiercią" była ta z bronią w ręku, a "niegodną" - jedynie umieranie, gdy próbowało się przeżyć kosztem innych.
Umschlagplatz stał się symbolem masowego terroru - codziennie o godzinie 16 odjeżdżał pociąg z 10 000 mieszkańców getta do Treblinki. W ciągu sześciu tygodni zamordowano tak 400 000 osób. Początkowo ludzie nie stawiali oporu, wierząc w niemiecką propagandę o "przesiedleniu".
Numerki na życie - blankiety z pieczątką, które dawały szansę na przetrwanie - zmuszały ludzi do dramatycznych wyborów. Pola Lifszyc, mimo posiadania numerka, dołączyła dobrowolnie do matki jadącej transportem na śmierć. Frania zaś, odepchnęła swoją matkę słowami "mamo, idź już", wybierając życie.
Pamiętaj: W getcie głód zmieniał ludzi w zwierzęta, ale nawet w tych nieludzkich warunkach zdarzały się akty heroizmu i poświęcenia - jak decyzja Janusza Korczaka, by towarzyszyć swoim wychowankom w ostatniej drodze do komory gazowej.