Kościół jako ostoja wolności
Kościół katolicki znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, próbując być rozjemcą między władzą a opozycją. Zadanie stało się jeszcze trudniejsze po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego w maju 1981 i zamachu na Jana Pawła II w tym samym miesiącu.
Nowy prymas, arcybiskup Józef Glemp, kontynuował politykę swojego poprzednika - unikał otwartego konfliktu, ale pozwalał duchownym wspierać Solidarność. Powołał Prymasowski Komitet Pomocy osobom internowanym i ich rodzinom.
Msze za ojczyznę stały się podstawową formą oporu społecznego. Ludzie przychodzili słuchać nieocenzurowanych informacji, śpiewać pieśni patriotyczne i czerpać siłę duchową. Prymas Glemp w jednym z kazań otwarcie potępił stan wojenny.
Władze bardzo obawiały się pielgrzymki Jana Pawła II w 1983 roku, bo wiedziały, że może się to przekształcić w wielkie manifestacje. Ostatecznie papież przyjechał 16-23 czerwca, spotkało się z nim 7 milionów ludzi, a podczas prywatnego spaceru w Tatrach spotkał się z Lechem Wałęsą.
Najbardziej charyzmatycznym kapłanem podziemnej Solidarności był ks. Jerzy Popiełuszko. Organizował msze za ojczyznę pod hasłem "Zło dobrem zwyciężaj" i pomagał prześladowanym. 19 października 1984 został porwany, torturowany i zamordowany przez oficerów SB, którzy wrzucili go do Wisły ze związanymi rękami i nogami - tak jak robiono z polskimi oficerami w Katyniu.
Proces morderców był publiczny, ale nie ujawniono wszystkich okoliczności zbrodni. Pogrzeb księdza zamienił się w wielką manifestację Solidarności, a jego grób stał się miejscem pielgrzymek.
Symbol oporu: Ks. Popiełuszko pokazał, że można walczyć z systemem bez przemocy - jego postawa inspiruje do dziś.