Pobierz z
Google Play
Proste zwierzęta bezkręgowe
Układ pokarmowy
Stawonogi. mięczaki
Chemiczne podstawy życia
Organizm człowieka jako funkcjonalna całość
Komórka
Genetyka molekularna
Ekologia
Układ wydalniczy
Rozmnażanie i rozwój człowieka
Genetyka klasyczna
Aparat ruchu
Metabolizm
Genetyka
Kręgowce zmiennocieplne
Pokaż wszystkie tematy
Systematyka związków nieorganicznych
Reakcje chemiczne w roztworach wodnych
Wodorotlenki a zasady
Kwasy
Reakcje utleniania-redukcji. elektrochemia
Węglowodory
Układ okresowy pierwiastków chemicznych
Efekty energetyczne i szybkość reakcji chemicznych
Pochodne węglowodorów
Budowa atomu a układ okresowy pierwiastków chemicznych
Stechiometria
Sole
Gazy i ich mieszaniny
Świat substancji
Roztwory
Pokaż wszystkie tematy
12.06.2022
4000
129
Udostępnij
Zapisz
Pobierz
latarnik - streszczenie 1. Pewnego razu zaginął latarnik z Aspinwall, niedaleko Panamy. Wyszukanie nowego latarnika było obowiązkiem konsula Stanów Zjednoczonych rezydującego w Panamie, Izaaka Falconbridge'a. Latarnia w Zatoce Moskitów, pełnej mielizni gęstych mgieł, stanowiła jedyne wskazanie bezpiecznej drogi dla statków płynących z Nowego Jorku do Panamy oraz dla ruchu miejscowego. Należało więc znaleźć kogoś chętnego do prowadzenia niemal pustelniczego życia na skalistej wysepce. Musiał to być człowiek odpowiedzialny, który zechce kilka razy w ciągu dnia pokonywać przeszło czterysta krętych schodów na szczyt wieży, by wywieszać różnokolorowe znaki, a nocą zapalać światło. z kłopotu wybawił konsula niespodziewanie ochotnik; człowiek około siedemdziesięcioletni, ale czerstwy, mający ruchy żołnierza, białe włosy i spalone słońcem ciało. Sądząc z niebieskich oczu, nie należał do ludzi Południa. Byt Polakiem. Twierdził, że jest zdrowy, silny, służąc na wielorybniku poznał morze, a do tej pory tułał się po świecie, bo tak układały się jego losy, ale jest już tym zmęczony, chce zaznać spokoju i ta posada stanowiłaby dla niego prawdziwą przystań. Konsul przyjął Skawińskiego na służbę. Tego samego wieczora latarnia, jak zwykle, oświetlała drogę podróżnikom. Skawiński stał na balkonie i patrzył w księżycową poświatę, rozpamiętując swoje dzieje. Walczył w czterech częściach świata. Pracował w wielu zawodach i zawsze uczciwie, ale gdy tylko dorobił się czegoś, zaraz tracił to wbrew wszelkim przewidywaniom i ostrożności. Był poszukiwaczem złota w Australii, diamentów w Afryce, strzelcem rządowym w Indiach Wschodnich....
Średnia ocena aplikacji
Uczniowie korzystają z Knowunity
W rankingach aplikacji edukacyjnych w 11 krajach
Uczniowie, którzy przesłali notatki
Użytkownik iOS
Filip, użytkownik iOS
Zuzia, użytkownik iOS
W Kalifornii założył farmę, ale zgubiła go susza. Handlował z dzikimi plemionami w Brazylii, ale pewnego razu jego tratwa rozbiła się na Amazonce, a on sam ledwie uszedł z życiem, tułając się kilka tygodni po pełnej niebezpieczeństw puszczy. Miał warsztat kowalski w Arkansas, ale spalił się w pożarze całego miasta. W Górach Skalistych został pojmany przez Indian i tylko cudem odbili go kanadyjscy strzelcy. Pływał jako harpunnik na wielorybniku i jako majtek na statku kursującym między Bahią i Bordeaux - oba statki rozbiły się. Założył też wraz ze wspólnikiem fabrykę cygar w Hawanie, ale, gdy leżał chory, został przez niego okradziony. W bitwie na Węgrzech został dotkliwie ranny, gdyż nie chciał bez honoru uciec z pola walki. Długo nie tracił wiary w odmianę losu i nieustannie zaczynał wszystko od nowa. Szczególnie zimą oczekiwał jakichś wielkich zmian. Ale z biegiem lat tracił energię. Dopadała go nostalgia. Widok jaskółek, ptaków podobnych do wróbli, śnieg w górach czy jakaś nuta przywodziły mu na myśl ojczyste strony. Dawny spokój zmienił się w rezygnację. Dlatego właśnie posada latarnika na odosobnionym skrawku ziemi jawiła mu się jako wielkie szczęście, odpoczynek w jego długiej wędrówce. 2 Płynęły tygodnie. Skawiński czuł się szczęśliwy. Latarnicy zazwyczaj bywają ludźmi niemłodymi i zamkniętymi w sobie. Inaczej nie mogliby wytrzymać długo życia w takim półgrobie. On był już stary i tak jednostajny tryb życia dawał mu właśnie spokój. Wstawał wcześnie, zjadał śniadanie, czyścił soczewki latarni i godzinami wpatrywał się w dal. Obserwował płynące statki lub port w Aspinwall, a za nim podzwrotnikowy las. Z daleka wydawał się piękną, pociągającą gęstwiną, ale Skawiński wiedział, ile kryło się tam niebezpieczeństw. Przechadzał się po urwisku, karmił mewy, nocą łowił ryby. Początkowo opuszczał wyspę w niedzielę. Ubrany w granatowy strój strażniczy, ze swoimi krzyżami na piersi, szedł do kościoła. Kupował także hiszpańską gazetę lub pożyczał od konsula nowojorskiego „Heralda” i szukał w nich wiadomości z Europy, jakiejś drobnej informacji z kraju. Czasem schodził z wieży pogawędzić ze strażnikiem Johnsem, który każdego dnia przywoził mu wodę i żywność. Potem jednak przestał się pokazywać i czytywać gazety. 3 Aż nadeszło przebudzenie z tego półsnu, półczuwania. Pewnego razu, oprócz zwykłego pakunku z żywnością, Skawiński znalazł na brzegu paczkę zaadresowaną do niego. Rozpakował ją wielce zdziwiony i ujrzał książki, i to książki polskie! Nie rozumiał, skąd mogły się tu wziąć. Zapomniał, że kiedyś przesłał zawiązanemu w Nowym Jorku polskiemu Towarzystwu połowę swej pensji. Drżąc, przeczytał początek jednej z książek, był to Pan Tadeusz A. Mickiewicza. Strofy w ojczystym, a tak dawno niesłyszanym języku przełamały jego odrętwienie. Z bijącym sercem czytał dalej, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. W końcu Skawiński rzucił się na ziemię z płaczem wzruszenia i tęsknoty. Zbudziły go dopiero ptaki, które dopominały się codziennych resztek. Stary oddał im bezwiednie swe całe pożywienie i znów pogrążył się w lekturze. Zapadał zmierzch. Pod wpływem lektury bohater oczami wyobraźni zobaczył rodzinną wieś. Nagle z sennego majaku wyrwał go głos strażnika. Do Skawińskiego dopiero po chwili dotarło, co ten do niego mówi: w nocy rozbiła się na mieliźnie łódź, bo latarnia się nie świeciła. Na szczęście nikt nie utonął. Ale to koniec służby latarnika. Skawiński pobladt - zrozumiał, że zapomniał tej nocy zapalić latarnię. W parę dni później widziano niedawnego latarnika na pokładzie statku płynącego do Nowego Jorku. Strata posady odbiła się na jego wyglądzie - pochylił się i postarzał. Znów ruszał w wędrówkę po świecie. Mimo to oczy błyszczały mu dziwnym blaskiem. Przyciskał do piersi swoją książkę, jakby się obawiał, że i ona mu zaginie.